27 września 2020, 15:38
Najgorsze są chwile gdy pytania się budzą,
Czasem denerwują, nie raz zapędy studzą,
Lecz przede wszystkim strach odnawiają,
Czy wszystko dalej będzie takie samo?
Siedzę wówczas samotnie jak Kot na dachu,
Troszkę zdezorientowany troszkę w strachu,
O którym już pisałem w wersie czwartym od góry...
Tak! Dziś mam jakiś nastrój ponury.
Boje się i myśli mam ciężkie strasznie,
Czy to co nocą pisałaś, to już tak na serio... Na zawsze?
Nigdy złego nie chciałem dla Ciebie...
Prędzej sam oszukałbym Siebie.
Ale chyba w Twych oczach złem się stałem,
A może nigdy do pięt ideału nie dosięgałem?
Czy zadość uczynienie jakieś wykonałaś?
Boje się, że już zdecydowałaś,
I nie wiem czy to cokolwiek zmieni,
Wszak może? Przecież nie jesteśmy z kamieni.
Wiedz proszę, że choć tego się nie spodziewałem,
Niczego nie knułem – nie planowałem...
To tak po prostu, najzwyczajniej się Zakochałem.
Dziś siedząc przy kawie głowę swą zajmuję...
Czy mogę nadal myśleć o Tobie czy usłyszę dziękuję?
Jak bardzo źle, to co wyszło, zniosłaś...?
I ta myśl czy jesteś jeszcze, a może już poszłaś?