Archiwum 30 listopada 2020


30.11.2020
30 listopada 2020, 22:48

We śnie zapominam się czasami,

Myślę, że nie ma dysonansu między Nami,

I, że płynnie wszystko, ot tak już jest.

Tak jakby Bóg miał jakiś przyjemny gest.

Potem jednak prawda się budzi od rana,

Znów nie zjemy wspólnie śniadania.

Rozumiem, nie jestem w linii, po drodze,

Ale trwam jakoś tak spokojnie, nie schodzę.

Nie wiem czy dobrze robię czy może źle…

Nie mnie to oceniać będzie… raczej nie.

Lecz z drugiej strony atakują neurony,

Podsuwając myśli złych całe tony…

Nie umiem jednak ich wykorzystać, nie tak!

Nie chcę być zły - tych uczuć jest brak!

I uśmiecham się jak ten ostatni idiota,

Wierzę do końca jak ta sierota…

Ale nie szkodzi, chce tego sam,

Własne nadzieje tu składam… Bo je mam!

Niech noszą się z zamiarem, robią co chcą.

W co wierzą szczerze, niech śmiało w to brną

A ja spokojny kiedyś zasnę sobie z myślami,

Że to co dzieje się między Nami…

To bilet do Raju na skrawku ziemi wygrany,

Ryzyko szczęścia, jestem temu oddany!

Bo nie sztuką jest żyć jak tego oczekują inni,

Nie byliśmy i nie będziemy nikomu nic winni!

Życie jest darem, powierzyć go szkoda…

Gdy nie wiadomo czy druga osoba,

Nie przestraszy się tego co w sobie mamy,

Lecz jak nie spróbujemy jaki gwarant mamy?

Życie przewrotne jest, ciesze się jak durny, 

Bo co mi da bycie pochmurnym?

Raduje się najzwyklejszymi chwilami…

Wszak tylko one zostają kiedy jesteśmy sami