Co się dzieje, że wiatry burzliwe,
Dźwigają myśli tak strasznie złośliwe?
Co pochłania spokój i ciszę tak strasznie?
Do stopnia, że bez wina nie zasnę!
Niezrozumiałe to muszą być sprawy,
Że głowa sama nie daje tak rady…
Że stukają echa złych podpowiedzi,
I stresuje się człek jak przy spowiedzi.
Nie umiem tego nazwać, czoło w pocie,
Gdyż szkodzi to Nam przecież Kocie.
A na pewno już dodaje mi pytań miliony,
Co się z Nami dzieje, dlaczego ja przerażony?
Taki strach czasem i niemoc porywa,
Dawnego mnie coś też wzywa…
Lecz bronię się przed sobą samym,
Nie chcę być obciążnikiem odlanym.
Takim zimnym i zbędnym ciężarem wiesz?
Wolę brać to co dać mi chcesz…
I nie analizować, nie myśleć tak zwyczajnie,
Wiem, że byłoby tak po prostu fajnie.
Ale mam te pokrętne ścieżki w głowie,
Może to strach bądź niepewność się zowie?
Ilekroć gorsze chwile się mnie imają…
Te ścieżki na szlak swój zapraszają.
A niebezpieczne to są drogi…
Jakby tworzył je ten co ma na łbie rogi.
Jakby zapomniał stwórca o nich specjalnie,
Tak w sumie nawet dosyć trywialnie.
Bo nikt nie chce trwać przy czymś co złe,
Szczególnie gdy to prowadzić cię chcę.
Takie właśnie chwile mną władają czasem.
Mogę być wtedy choć nie chcę ale złamasem
I dzieje się tak, gdy Ciebie nie ma Kocie…
Boję się, żeś na dachu czy innym płocie,
Zazdrość też tutaj nie raz wibruje,
Tak nie chcę Cię stracić, cholera wariuje!
Zatem przepraszam gdy nie raz poczujesz,
Wiedz, że to ja nie Ty świrujesz.
Bo chociaż tak bardzo się broniłem,
Sam w siebie już nawet wątpiłem,
Że potrafił będę otworzyć się szczerze,
Do teraz nadal ciągle nie wierzę.
Więc proszę zrozum głowę chorego,
Wszak są to objawy Kota … !