02 stycznia 2021, 23:33
Proszę Cię... Uwierz!
Zostań i Bądź...
W celu wykradnięcia najcenniejszego skarbu jaki poznałem...
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 |
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
Proszę Cię... Uwierz!
Zostań i Bądź...
Jak w kosmosie czy oceanu wodach,
Nie do końca beztroska przygoda,
Lecz warta każdej sekundy życia,
Wszak tyle jeszcze mamy do odkrycia!
Jak Wiatr nieodgadniony co wieje sobie,
Przenosząc myśli w strony obie,
To znaczy pomiędzy naszymi głowami,
W chwilach gdy jesteśmy gdzieś sami.
Taka natura jest widać przyrody,
Zatem nie może zabraknąć też wody,
Co płynie, a płynąc uspokaja nastroje,
Jak wtedy gdy jesteśmy razem oboje,
A i ogień się wówczas nagle pojawia,
Namiętności gorąc kusi, namawia...
Sprawia, że stajemy się sami,
Namiętnymi płomieniami.
A po wszystkim leżymy oboje na ziemi,
Nadzy, naelektryzowani, porażeni.
W aspekcie uczuć jestem idiotą…
A jak w dzisiejszych czasach jest to cnotą?
Nie sam idiotyzm lecz ślepa wiara,
Że ktoś drugi Kochać siebie pozwala.
Szuka tak samo chwili i sposobności,
Aby zmniejszać czas w samotności.
Jest gdy trzeba i nie musi lecz chce,
Jestem głupkiem chyba co nie?
W dodatku mam przeszłość poszarpaną,
A przyszłość ze mna jest ciągłą zmianą.
Lecz jak przystało na idiotę co wierzy wciąż,
Powtarza jak mantrę… dąż, dąż, dąż…
Zatem droga do celu nagle nie kończy się,
Szczególnie gdy wciąż iść się chce!
Troszkę dziś mi słów brakuje,
Mózg mi jakoś tak szwankuje,
Zachodzę w łeb - co jest cholera!?
Przecież nie jest to niedziela,
Rozprężenie zbytnie w mojej głowie,
Zaczynam zdanie i kończę w połowie.
Szukam potem sposobu kolejnego,
Aby stworzyć coś nowego…
I tak składam wers za wersem,
Aby wszystko zgodne, z sensem,
Przekaz niosło, bądź chociaż informację,
By trzymało strój właściwy i tonację…
Abyś odczytała dobrze moje słowa,
Chociaż dzisiaj pusta głowa.
Zatem dobra już się nie tłumaczę,
Mam wrażenie, że dziś i jutro Cię zobaczę,
Skrzyżujemy znów Nasze spojrzenia,
I dotkniemy razem tego marzenia…
Gdzie bez pośpiechu jesteśmy tak dla Siebie,
I choć ziemia to My jak w niebie,
Beztrosko jak dzieci uradowani,
Choć tłumy w koło My jesteśmy Sami!
Razu pewnego wędrowiec zgubił szlak,
Nie miał pewności co będzie i jak…
Potoczą się jego losy i życie kruche,
Oczy miał od wiatru w twarz suche,
Lecz nie złamał się i twardo brnął do przodu,
Czasem zaklął sobie bez powodu.
Ale nie zawahał nigdy się…
Wiedział dobrze czego chce!
Stać się silnym i wytrwałym,
Znaleźć szlak by wytrwać całym…
By w jednym kawałku dotrzeć do celu,
Wszak tego nie osiągnęło wielu,
Bo celem nie są kolejne domu drzwi.
Jemu coś zupełnie innego się śni.
Szlakiem jest życie więc wraca by żyć.
Odczuwać uczucia i znowu móc śnić.
Być dla Kogoś sensem, oddechem chwil,
Na nowo czoła stawiać wyzwaniom mil.
A tak naprawdę przestać się bać,
Że znowu samotnym może się stać,
I czerpać z życia pełnymi garściami,
Cieszyć się szczerze wszystkimi chwilami,
I znaleźć przystań… wziąć ją w ramiona,
Sprawić by miłość była spełniona!